27 stycznia 2005 roku w wypadku samochodowym zginął Paweł Berger, klawiszowiec legendarnej grupy Dżem. Do tragedii doszło w okolicach Jaworzna w województwie Śląskim. Bus muzyków jadący autostradą A-4 został uderzony przez inny samochód. W wyniku kolizji auto dachowało i wpadło do rowu. Poniżej prezentujemy specjalny, wyjątkowy materiał poświęcony Zmarłemu Artyście.

...niniejsze opracowanie dedykowane jest rodzinie i przyjaciołom Pawła.

Do kołyski

Z Pawłem rozmawialiśmy dzień po gorącym koncercie grupy Dżemu na gdyńskim Pokładzie - naprawdę gorącym koncercie i chyba jednym z najlepszych koncertów w tym klubie w ogóle... Rozmawialiśmy rano, w poniedziałek 20 września 2004 roku, w kafeterii Hotelu Gdynia. Ten wrześniowy ranek, też był gorący... Jakby lato i cały ten letni luz..., jakby to wszystko miało jeszcze trwać i trwać, może nawet tak długo jak muzyka, która zapada ci głęboko w podświadomość i po prostu w tobie jest... I nie boisz się, że odejdzie, że ją zapomnisz.... Bo ona odchodzi i powraca kiedy sama tego chce.

Paweł odpowiadał i opowiadał, a słowa co jakiś czas uzupełniał i ilustrował śmiechem. Paweł śmiał się przede wszystkim oczyma, to głównie one - wielkie, wilgotne i skrzące się radością oczy, powodowały, że jego postać z pozoru nieprzystępna, a nawet wyglądająca dość groźnie - zmieniała się wtedy w dobrodusznego i olbrzyma i chochlika równocześnie. I cała ta początkowa rezerwa gdzieś pryskała i czułeś wtedy, że masz z tym facetem ochotę iść gdzieś na piwo i pobyć tak po prostu, pobyć - jak się bywa ze starym kumplem...

W którymś momencie dołączył do nas Adam Otręba i zrobiło się jeszcze weselej i... I gadalibyśmy tak sobie pewnie jeszcze długo, gdyby nie okazało się, że czas jednak nie stoi w miejscu, a pozostali muzycy grupy są już gotowi do odjazdu... Ta rozmowa, z różnych przyczyn, wcześniej ukazała się tylko w krótkim fragmencie, resztę chciałem opracować przed kolejnym koncertem grupy DŻEM w Trójmieście-oczywiście z Pawłem Bergerem w składzie.

Paweł Berger już do Trójmiasta nie przyjedzie. Ale jest muzyka i jest nasza pamięć- o skromnym muzyku, siedzącym na scenie zawsze gdzieś z boku, który popełnił takie perełki jak "Sen o Victorii", "Dzień w którym pękło niebo", czy "Niewinni..." Ja zapamiętam go właśnie tak -jako kogoś, kto pod maską powagi i nieprzystępności, emanował szczerą radością i spokojem, co niepostrzeżenie udzielało się innym...

Oto pełny zapis tej rozmowy...

PAWEŁ BERGER/DŻEM
...bo chcę wiedzieć - dokąd idziesz świecie...

Udzielanie wywiadów- to już pewnie nudne zajęcie?
Paweł Beger: Niekoniecznie wcale... W tej chwili udzielamy zwykle wywiadów we dwóch - ostatnio ja i Maciek, bo zwykle najwięcej pytań teraz jest do Maćka.... A ja - cóż... Już za miesiąc to się może zmienić, będzie inny dyżurny, a ja sobie trochę odpocznę. Nudno nam nie jest bo i samo życie tworzy często zaskakujące sytuacje. Choćby taka historia, kiedy nagrywaliśmy program do MTV Classic chyba... Jakiś gość z Idola, bodajże Prokop, albo jakoś podobnie – no więc on Maćkowi takie strasznie skomplikowane pytanie zadał: "No wiesz, to jak wam się gra z tym Jackiem (Dewódzkim- przyp. red.)?" Maćka zamurowało, nie wiedział co ma powiedzieć. A ja wtedy: "Ale chodzi ci o wokalistę Dżemu? Bo teraz to jest nim Maciek i właśnie pytasz go o poprzednika..." Cała ekipa w ryk, wszyscy uhahali się po pachy, a facet na to: "Ale 2 tygodnie temu widziałem w telewizji, jak Jacek z wami śpiewał…" To ja mu mówię – przecież tu pracujesz, no to wiesz, że tu bierze się konserwę i program leci jakby był wczoraj zrobiony..." Może trochę go tłumaczy, że Dżem w Operze leci u nich dość często... Tak że widzisz - życie samo tworzy scenariusze ... Wywiadów też... Niekiedy są to zaskakujące scenariusze... Kiedyś mieliśmy taką historię - Rysiek przyszedł na próbę taki strasznie podekscytowany i mówi: "Chopy, a coby to było gdybyśmy my tak z tymi Rolling Stonesami... tak na jednej scenie?" Wszyscy się tak rechotaliśmy, że afera… No niestety, Rysiek już nie żył, był 1998 rok, Stadion Śląski i zagraliśmy… Tak że te żarty i tak jak to czasem podkreślają np. sportowcy, czy ludzie kultury, zresztą – czują tak pewnie wszyscy którzy w ogóle maja jakiś cel… Jak się uprzes
z, naprawdę idziesz swoją drogą, to kiedyś marzenie może się spełnić, choćby nawet nie wiem jak szalone... Czasem się nie spodziewasz kiedy - a to przychodzi... Szkoda, że to akurat nie spełniło się nam razem z Ryśkiem... Bo on wtedy... No nie wiem...On wtedy chyba by oszalał ze szczęścia! Tak samo jak płyta Dżem w Operze… To też nam wyszło... Żałuję, że też bez Ryśka, bo on zawsze chciał zrobić jakąś większa formą.

Wszystko wokoło się zmienia, ale czy Dżem tak naprawdę nie jest wciąż tą samą kapelą? Bo dla postronnego obserwatora...
Paweł Berger:
No wiesz... Kiedyś, jak wydawaliśmy swoja pierwszą płytę, jeszcze winylową, a tak pierońsko długo na nią czekaliśmy... i jak już ta czarna płyta się wreszcie ukazała – to akurat zmieniał się rodzaj nośnika. Cóż, nie trafiliśmy wtedy w koniunkturę. I tak samo jest teraz. Rynek zachowuje się dość dziwnie. Rynek czeka na propozycję nowego nośnika. Może będą to pliki MP3 w telefonach komórkowych? A może jeszcze coś innego? Może za niedługo nie będzie w ogóle czegoś takiego jak płyta? I tu się nic nie zmieniło- Dżem jak zwykle nie trafia w koniunkturę... (ha, ha, ha...). Ale jednocześnie-jak widzisz wszystko się zmienia i trochę opornie mi to zaakceptować... Bo np. jak komuś chcesz podarować prezent - dajesz mu płytę... A teraz co? Skierujesz go do Internetu? I bardzo mnie zdziwił np. Perfect, tą swoją internetową sprzedażą ich ostatniej płyty. Bo chyba nie tylko ja lubię mieć coś w ręku? Jakąś okładkę, jakąś książeczkę, żeby coś poczytać, żeby dowiedzieć się więcej i o muzyce i o muzykach… Jasne, że przecież mogę sobie to ściągnąć z netu, mogę sam wydrukować, nawet na papierze w kwiatki, ale to nie to samo... A poza tym - chciałbyś dostać taki prezent? Muzyka rewelacyjnie nadaje się na podarunki. Płytę, to mogę komuś sprezentować w każdej sytuacji - bo go lubię albo nie lubię i chcę go np. wpakować na minę. (ha, ha, ha...). Chociaż wiesz... Mam taka cichą nadzieję, że płyta w tej formie, jak znamy to dziś, albo chociaż w jakiejś podobnej..., myślę, że jednak płyta przetrwa i może nie będzie aż tak źle... Bo popatrz - książka, przede wszystkim książka - jakoś się uratowała, została... I to jest właśnie cholernie pocieszające-że książka jeszcze długo będzie nam służyć, więc może i płyta też.

To czemu trzeba było tak długo czekać na tą Waszą nowa płytę?
Paweł Berger:
Fakt - czekaliśmy z nią długo, choć właściwie, to mieliśmy ją już gotową w 2002. Ale widzisz, jak już tą płytę mieliśmy, jak już tyle na nią sami czekaliśmy-to wtedy zaczęliśmy wszystko cyzelować, poprawiać i dopieszczać. Powiedzieliśmy sobie-niech dźwięk na tej płycie jest na tyle dobry, żeby przynajmniej nas zadawalał w pełni. Działamy na tej naszej scenie rockowo bluesowej w końcu parę lat, to niech to będzie jakaś spójna, zamknięta forma i do tego dobrze podana... Ta nasza nowa płyta też jest wypadkową czasów i właśnie tych czasów... Tu i teraz. Bo jeśli pytasz co się zmieniło? Widzisz, muzyk, czy w ogóle, każdy człowiek, który działa w jakimś czasie, to nie jest raz na zawsze "ułożony" i "poskładany"... I nie jest obojętny na to co go spotyka. To nie jest tak, że ja słucham tylko The Allman Brothers Band, czy Lynyrd Skynyrd i koniec - i tylko w tym się zamykam. Muzyk to jest takie zwierzę, że bez przerwy obserwuje..., wiesz, zawodowe skrzywienie - słyszysz muzyczkę i zaraz analizujesz: co z czego? Dlaczego? Po co i na co?… Słuchasz - czy to gra ten, czy tamten? A jak już nie tak - to wtedy tobie w głowie coś gra akurat... Rzadko się zdarza, że siedzisz sobie wyluzowany i nic cię nie obchodzi. A do tego i zwykłe, codzienne informacje, też mają na ciebie olbrzymi wpływ, nie jesteś obojętny, jak mordują dzieci gdzieś w szkole. To nie jest tak, że możesz się od tego odciąć, bo kiedyś, prędzej czy później-to Ci się w duszy odezwie … Kolejna rzecz-trzeba trafić we właściwy moment... A szczególnie z wydaniem płyty! Promocja, wiesz… Jasne, to ma duże znaczenie. Czasy są teraz bardzo drapieżne. Zauważ, że dzisiaj to z każdą płytą trzeba zapukać do drzwi i powiedzieć- halo, odbiorco, to ja jestem… Bluesa podobno w Polsce słucha 0,5 promila, czyli jest to gdzieś umieszczone w granicach dwudziestu kilku tysięcy stałych fanów… Tyle proste wyliczanki... Ale to nie do końca prawda, bo potencjał jest dużo większy. Tegoroczne lato to nam np. pokazało. Graliśmy dużo plenerów, miedzy innymi na rynkach miast i gdzieś tam, te młode mamusie z wózkami zatrzymywały się i pytały: "A co to jest? Kto to gra? Nawet ładnie… A płytę to gdzieś można dostać?" A jeśli chodzi o młodych ludzi - zupełnie niedawno, kilka koncertów temu, pewna 16-latka, powiedziała Maćkowi, że jest porażona, bo w ogóle nie wiedziała, że taka kapela jest. Teraz możesz się o nas dowiedzieć z mediów – ale czy mamy lepiej? Jak Dżem miał kiedyś swoją tzw. niszę i nie pokazywano nas w mediach, a jak już to może gdzieś na końcowych stronach gazet... No więc wtedy ta nasza nisza była całkiem spora … Ja nie wiem, czy to nie działało właśnie na zasadzie przekory - może to właśnie poczta pantoflowa dorobiła nam wtedy ten specyficzny maczek... Ale nie ma jednej recepty na rynek... Tak było kiedyś... A teraz? Zauważyłeś - co się stało z zespołem Raz, Dwa, Trzy… Świetna grupa, zawsze grali fajnie, ale dopiero kiedy nagrali płytę z tekstami Agnieszki Osieckiej, to doprowadziło ich do zupełnie nowych grup odbiorców i teraz są na absolutnym topie, a przecież wcale nie grają komercji... Grają swoje po prostu... Media mediami, a publiczność publicznością! Dlatego my gramy dla odbiorców, nie dla mediów. Ostatnio, nawet oglądałem jakieś 30 ton, i wyobraź sobie, że w rankingu popularności jest jakaś pani, która przyciąga oko, bo ma bardzo skąpy strój i niezłą figurę, a do tego się strasznie miota, ale jest obok tego Leszek Możdżer, i zaczyna się robić dziwnie... A dwie pozycje dalej – Czesław Niemen... I nagle nie wiesz-czy tu ktoś żartuje? I nie dziw się potem, że ten rynek i ci młodzi ludzie i to całe tra la la la la, że oni w końca mogą być zgubieni. Wiesz młodzi ludzie tak jak i my, oni też tak samo potrzebują czegoś więcej... Jesteśmy we wszechświecie taką jakąś dziwną konstrukcją… i czasami robimy dziwne rzeczy Ale czy wszystkich dżemów możemy spróbować? (ha ha ha)

A czym Dżem jeszcze nas zaskoczy?
Paweł Berger:
Ja ci powiem ze Dżem zaskakuje sam siebie, i dobrze że tak jest. Nie za bardzo jesteśmy takim sterylnym zespołem, który przychodzi do studia i gra do ściany. My najpierw przemyślimy materiał, potem to wszystko na koncertach przemielimy… Nasza następna płyta, będzie kwintesencją jakiegoś okresu czasu, taka obecna kwintesencją Dżemu - cały ten okres z Maćkiem i będzie to płyta live... Część naszych numerów, to utwory skończone i z nimi eksperymentować nie będziemy, a w innych kopiemy i grzebiemy cały czas - np. "Naiwne Pytania", ta lalka ma teraz inne szatki... I czasami są różne takie odjazdy… Zamiast normalnego uniformu jest kosmiczny odlot.

Płyta live to pewne ryzyko…
Paweł Berger:
Jasne! Wiemy o tym. Nie mamy niestety takich możliwości jak the Rolling Stones, żeby nagrywać praktycznie każdy koncert, a potem wybrać z tego co najlepsze... Ale to jest tak jak z DVD ze Świątecznej Orkiestry - Owsiak też chciał nagrać zupełnie inny zespół, tyle, że nagle okazało się, że to Dżem się nagrał i fajnie się nagrał… Ktoś to puścił za granicą i koparka ludziom spadła, zespół nie jest tu może tak fajnie pokazany jak publiczność, ale o to tu właśnie chodziło - o pokazanie emocji przede wszystkim …I dobrze, że takie wydawnictwa się ot tak, ad hoc ukazują... To jest wiarygodne świadectwo, bo w taki materiał zespół nie może już ingerować. To leci jak leci i ludzie widzą czarno na białym, jak było. Dlatego nasza następna płyt nie będzie taka sterylna - to będzie płyta live na bazie przemyśleń z naszych koncertów. Maszyna pt. Dżem, weźmie to do siebie, przemieli, i zobaczymy co z tego wypluje...

Trzech, w sumie bardzo podobnych ludzi na wokalu - jeśli chodzi o głos i sposób śpiewania. Szczęście czy przypadek? A może to muzyka Dżemu wydobywa z nich ten właśnie sposób operowania głosem…Bo młody odbiorca, jak sobie posłucha nagrań z różnych okresów, to może odnieść wrażenie, że i na wokalu to wciąż ten sam człowiek tylko na różnym etapie rozwoju…
Paweł Berger:
I to ciągle podkreślamy - że Maciek wstrzelił się w ten zespół tak blisko korzeni, Maćka znamy jakieś 12 lat, obserwowaliśmy jego muzyczny rozwój... W momencie jak Rysiek odszedł, Maciek był za młody, żeby wziąć się za bary z tym wszystkim. To nie chodzi tylko o umiejętność posługiwania się głosem. Ale Maciek ciągle się pojawiał. Jak byliśmy w okolicach Ostrowa Wielkopolskiego, przyjeżdżał na koncerty, wychodził na scenę, parę razy śpiewał z Jackiem.... Adam i Jurek nagrywali też z Maćkiem - starzy wyjadacze bluesa wzięli go do śpiewania w swoim zespole… A potem, jak Maciek przyjechał na Śląsk, żeby wystąpić w Jesus Christ Superstar, to wpadł po prostu do nas na próbę, zaśpiewał, myśmy zagrali i od razu wiedzieliśmy, że to jest to, że to jest dokładnie tak jak ma być i nie ma co już dalej szukać. A Jacek… Jacek miał ciągotki do grania hard rockowego, kiedyś mi powiedział, wiesz Paweł, ale to czego ja bym chciał..., żeby to zagrać trzeba jednak młodych ludzi... Wy, stare pryki nie możecie już tego zrobić. No cóż, powiedziałem mu, że na pewno są ludzie na tym świecie, którzy mogą spełnić te jego oczekiwania. Jacek podkreślał zawsze, że jest z Krakowa, a Krakusy generalnie nie są za bardzo zainteresowani bluesem. Jacek to wiedział - że wywodzi się z zupełnie innych muzycznych źródeł. Na konkurs, który zrobiliśmy żeby przesłuchać następców Ryśka – to żona Jacka wysłała jego kasetę. I to potem wyszło- bo przychodzi kiedyś przesyt i jak nie masz do tego dystansu, jak nie masz tego przemyślanego i poukładanego, wtedy wszystko się wali na łeb. Ale z Jackiem nadal jesteśmy przyjaciółmi. Na festiwal Ryśka Riedla, na festiwal Ku PRZESTRODZE w Tychach, Jacek ostatnio przyjechał ze swoim zespołem i było bardzo fajnie, bardzo nam było przyjemnie, że możemy się spotkać, pogadać o tym co robimy, dokąd zmierzamy, pomagać sobie promocyjnie. Spędziliśmy ze sobą kawał czasu, a jeszcze przecież powstał z tego kawał dobrej muzyki. Wiesz, Jacek bardzo się też naraził-bo to on przede wszystkim wydał się na emocje fanów, on pierwszy wyszedł na scenę po Ryśku i często mi to mówił, że były takie chwile, kiedy musiał się podeprzeć na statywie mikrofonu, żeby nie upaść-jak ortodoksi zaczynali krzyczeć… A wiemy, że takie talenty jak Rysiek nie rodzą się na kamieniu… Po prostu Jacek na koncertach czasami czuł się tak, jakby był z Ryśkiem twarzą w twarz, i nie było zmiłuj się… Nie chce powiedzieć że Jacek nie wytrzymał presji... Jacek na pewno przyjął na siebie pierwszą i ta najbardziej drapieżną niechęć ortodoksyjnych fanów, dla których Dżem to był Rysiek. To Jacka trochę kosztowało. Bardzo cenie sobie w Jacku, że miał odwagę się zmierzyć się z dużym wyzwaniem. I że długo dźwigał ten ciężar. A jednocześnie nie chce tu też Ryśkowi wystawiać ołtarza... To też nie tak... We wszystkim trzeba odszukać właściwe proporcje... Rysiek jaki był taki był, ale nie można go niedoceniać za to co robił. Kiedyś jeden z naszych miejscowych artystów literatów stwierdził, że pisać tak grafomańskie teksty jak Rysiek potrafił-to można usiąść i uwalić na kolanie 10 i to 100 razy lepszych. No to proszę bardzo proszę pana, ktoś panu broni? Napisał pan już? A czy ktoś to w ogóle przeczyta, albo usłyszy-poza panem? Wiesz, wpaść na coś bardzo prostego, skonstruowanego bardzo prostymi słowami, które by były nośnikiem jakiejś energii, jakiegoś przesłania, które tym bardziej sprawdzały się z muzyką i sprawdzały się w kontakcie z publicznością, z młodym pokoleniem zwłaszcza... Bo tak jest i dzisiaj, że kiedy przychodzą młodzi ludzie, to jednak Cegła, jednak Naiwne Pytania… Kiedyś odpowiadałem na pytanie o fenomen the Doors... Zespół poszedł gdzie indziej, wokalista poszedł gdzie indziej, ale w pewnym momencie była między nimi taka symbioza że afera... Na koncertach dochodziło do tego, że gość (Jim Morrison – przyp. red.) sobie melorecytował, a oni grali swoje, a wszystko stanowiło i tak spójna całość. A potem -zespół pozostał, ale nie mógł działać bez tekstu, Myśmy taką próbę też przeszli… Wiadomo, tragedia, śmierć Ryśka, rok niegrania, rok zastanawiania się co będziemy robić? My sobie przecież poradzimy... Ale i pytanie co możemy zrobić dla rodziny Ryśka, która też musi żyć. Najlepiej grać… Ja myślę, że to wszystko przełożyło się na coś, co trudno wytłumaczyć do końca logicznie i racjonalnie... Powiem, że czujemy taką sympatię ze strony sił dziwnych, tutaj chyba ktoś nam się przygląda i ktoś nas popiera w tym wszystkim... Kolejnym tego przykładem jest festiwal Ku PRZESTRODZE w Tychach, gdzie zawsze jest pogoda, gdzie nigdy nie ma bójek, gdzie ludzie czują ten klimat z tekstów Ryśka, śpiewają z muzykami jego teksty… i to nagle zaczyna być jakieś takie ponadczasowe, czuje się czyjś dotyk…

Dzień, w którym pękło niebo

Kiedyś o Ryśku fajnie powiedział Czesław Niemen, jak zapraszałem go, żeby wziął udział w imprezie List do R na 12 głosów… Wysłałem mu cała dyskografię Dżemu, prosząc żeby coś wybrał. Po miesiącu, kiedy się odezwałem-Czesław Niemen powiedział- wszystko jest tak piękne, że wszystko mu się podoba... I on nie wie... I sam nie wybierze - żeby mu zasugerować. Nie wie co ma tam robić w ogóle. Powiedziałem mu-Rysiek się na panu wychował, lubił pana śpiewanie… Wtedy Niemen powiedział mi ważną rzecz- Rysiek był takim talentem, że fraz wokalnych, które on tworzył nie należy burzyć… Maciek też lubi sposób śpiewania Czesława Niemena i w tej kwestii Maciek uważa tak samo. Maciek był fanem Dżemu, wychował się na Ryśku i też to podkreśla-pewnych rzeczy się nie zmienia. Rysiek stworzył kapitał i to można albo rozwinąć, albo można to też roztrwonić... Ale po co. Tak więc pewne rzeczy maja postać skończoną, ale są i inne –a jak ktoś to ćwiczy i jak ma do tego dystans, to można coś jeszcze z tego wydobyć- nie przeciwko ale dla Ryśka i razem z Ryśkiem, bo nie ma nic bardziej miłego dla człowieka, jak to, że jego praca jest kontynuowana.

Czy jesteście tego świadomi, że cholerni z was szczęściarze?
Adam Otręba:
Powiem Ci, że długo byliśmy tego nieświadomi, dopiero teraz ta świadomość na nas spływa...
Paweł Berger: Ta świadomość przychodzi dla nas głównie na koncertach- bo w tych 2 godzinach zamyka się jakaś historia emocji i energii - i publiczności i nasza. To jest to, co zawsze kuglarzowi pozwala działać, ta tajemnicza kula ciągle gdzieś się unosi, ale nie dzięki sile prestidigitatora, ale dzięki energii i tak jest z nami – energia widzów daje nam wiarę że to jest dobre.
Adam Otręba: A wszystko widzisz wzięło się od wybuchu, który miał miejsce ileś milionów lat temu, a teraz ta uwolniona energia krąży na różnych koncertach-na naszych też… A poważnie, wiesz początek i to gdzie mieszkamy i tak w ogóle… Paweł, Beno i ja tworzyliśmy coś w rodzaju Trójkąta Bermudzkiego, nietrudno się nam było spotkać i porozumieć. Ludzie czasem szukają się po całej Polsce, a tu nagle rodzą się w tym samym miejscu, w tym samym czasie, a do tego jeszcze spotykają się, bo interesuje ich to samo…To magia i szczęście, to prawdziwy fenomen. I to że wciąż potrafimy się cieszyć własnymi pomysłami...
Paweł Berger: I tymi złymi i tymi dobrymi. Ogrywamy nawet wpadki czasami, wiesz, żeby nie wpaść w jakiś kanał, bo kiedy jest wpadka, to najprościej to sobie ograć i przećwiczyć. Robiliśmy to jeszcze na początku, kiedy graliśmy w jednej kadencji i z tego byliśmy w stanie wydobyć to „coś jeszcze”. To nas cieszyło, dzięki temu tak łatwo się porozumieliśmy.
Adam Otręba: No, a przede wszystkim, te nasze pierwsze spotkania, to była maksymalna swoboda w improwizacji. Było w tym tyle luzu i tyle miejsca dla każdego z nas. Od początku mogliśmy improwizować sobie do bólu…
Paweł Berger: Mieliśmy wtedy i nadal mamy - i do siebie i do swojego grania, bardzo liberalne podejście, jak się spotykamy, to jest też czas na słuchanie-bo dużo słuchamy się nawzajem.
Adam Otręba: Piękne słowa, dokładnie tak jest, to jest powód główny, że tyle lat trzymamy się razem. No, może jeszcze i dlatego, że nasze charaktery się uzupełniają, więc jakoś wytrzymujemy ze sobą przez te wszystkie lata. Mało tego - ja widzę coraz lepsze cechy Pawła, (ha, ha, ha…), tylko nie wiem, czy on też odwrotnie to zauważa…
Paweł Berger: Tak, najpierw słuchamy, a potem zaczynamy grać i z tego musi być jakiś wynik. Jest dokładnie tak jak Adam powiedział -jesteśmy zbiorem charakterów, które są oczywiście różne, ale się nie wykluczają, a raczej nawzajem uzupełniają. Druga ważna rzecz, to wzajemna cierpliwość – i też dlatego-mimo, że każdy jest trochę inny, to „te klocki lego” pt. Dżem, ustawione obok siebie, stanowią całość. Gdybyśmy mieli bardzo podobne charaktery – nie szło by zbudować żadnej całości… Myślę, że na tym to polega i to właśnie zdecydowało, że ze sobą gramy. Na początku nie byliśmy jakimiś tam, bardzo sprawnymi warsztatowo muzykami…Wiesz, podobnie było w muzyce punk rockowej – nie musiałeś grać dopiero wtedy, kiedy miałeś opanowany instrument. Mogłeś grać, eksperymentować, robić z instrumentem różne rzeczy, nie będąc wcale wirtuozem. A nawet – właśnie wtedy było ci łatwiej. Scena brytyjska, brytyjski punk rock doskonale to pokazał. Dzisiaj to widać - jak oni tam byli na taką sytuację wspaniale przygotowani, na odświeżenie energii, którą rock’n’roll, czy rhythm’n’blues niósł na początku. Punk wrócił do korzeni, ale tak, jak to widziało kolejne pokolenie, pokolenie kolejnych czasów. To też pewien obraz - następne pokolenie wraca do tego, co zgubiło pokolenie poprzednie, no może nie wszyscy, bo the Rolling Stones nigdy nie zgubili tego „czegoś”. Ważne by być otwartym. Nasza muzyka dzisiaj też jest taka, a nie inna – bo żyjemy tu i teraz. Radio, wiesz ja dużo słucham radia – szczególnie jak jedziemy samochodem, pokonujemy te odległości. Słucham radia takiego, jakie akurat jest po ręką, tego, które przynosi wszystko - niesie śmieci tego czasu i rzeczy ważne. Niesie wszystko, co się kreci koło nas. Odbierasz to wszystkimi swoimi porami i nie jesteś na to obojętny. Te różne rzeczy docierają do mnie, bo muszę wiedzieć, bo chcę wiedzieć - dokąd idziesz świecie? A potem to przetwarzasz. Ja zawsze to podkreślałem…Nie chcę się wpinać do innej muzyki, bo nie za bardzo się na tym znam., Ale np. hip hop. Obserwuję to zjawisko od lat. Na początku było to takie nieporadne, jak stukanie dziecka na prostym bębenku - prościutkie rytmy… A teraz - zobacz jak to się rozwinęło, to już jest profesjonalne granie, a nawet zahaczające o jakieś większe formy, to już nie jest prosty algorytm muzyczny służący do napisania książki na temat… (i w tym właśnie momencie, Paweł zaimprowizował rasowo i freestylowo) bo to, bo tamto, bo siamto, bo tamto, bo siamto, bo siamto bo tamto, bo tamto…

A więc okazuje się, że nie, że muzyk, czy artysta, jak się spotka z materią-to chce z nią walczyć. Nie wiem do jakiego momentu to dojdzie, ale widzę jak to się rozwija i życzę artystom z kregu hip hopu wszystkiego najlepszego…ich twórczość ma swoje miejsce. Ma już inny, bardziej dojrzały kształt.

To jak to w końcu jest z tym Pawłem Bergerem - tradycjonalista otwarty na nowości?
Paweł Berger:
Jestem otwarty na różne rzeczy , co nie znaczy że chce je grać. Ważne żeby to była potoczysta muzyka, która swobodnie płynie i przez to jest tak uniwersalna, ponadczasowa, jak u the Rolling Stones właśnie, Allman Brothers Band, Lynyrd Skynyrd... Jak ostatnio zobaczyłem DVD z koncertu Allman Brothers Band-gra sobie tam 2 bębniarzy jak zwykle, wiesz zbliżenie kamery, a tu jakiś taki wujo siedzi za tymi bębnami, brzuszek mu wystaje, ale jeśli chodzi o sztukę grania-nic się nie zmieniło, jest nawet lepiej... Greg Allman też już wygląda jak wygląda... A muzyka ??? Nadal powala i mimo ich wieku, dalej jest tu ta sama energia, a przecież nie tworzą tego same głośniki... The Rolling Stones .. I to jest właśnie to - Keith Richards, w tych swoich niedbałych pozach którymi ilustruje dźwięki gitary, Mick Jagger...- jak tam ta energia wrze i eksploduje...Sztuka wyzwala takie moce, takie ponadczasowe moce, że normalnie w życiu nie dałbyś z siebie tyle. No bo zwykle- robisz coś, męczysz się i masz dosyć… A sztuka, wiesz.... Rysiek był już strasznie „sterany życiem”, czasami ledwo się ruszał, mówił przed koncertem zaśpiewam 2-3 numery, a potem zejdę… Muszę ... Nie dam rady... I wychodził na scenę i jak zobaczył tych ludzi, skandujących Rysiek, Rysiek…, potem po 20 numerze patrzę, a on skacze na jednej nodze i zapieprza po scenie i tłum go porywa...

Czasem płaczę, bo chce mi się płakać
Wtedy czuję, że uchodzi ze mnie zło bis
MAŁA ALEJA RÓŻ (fragment)

To był taki człowiek, nie dość że życie go tak zgoniło i nałóg tak sponiewierał... Ale pasja, pasja go trzymała przy życiu i to było wyższe niż narkotyk, było to coś wyższego... Tam gdzie normalny człowiek, jak się para z tymi historiami, to widzi ze to go przytłacza. A Rysiu miał jeszcze to coś ponad działkę, bo największy odlot to był Spodek i 10 000 ludzi... W życiu piękne są tylko chwile… i to jest napisane na jego grobie. I to jest takie małe credo. Są w Polsce doskonali poeci-piszący bardzo pięknie, ale są też potrzebni ludzie ludyczni, piszący w prosty sposób, prostymi słowami, choćby słowo Victoria…To nie jest zwycięstwo kogoś nad kimś, to jest takie zwycięstwo, że wstajesz rano i że jesteś sobą, że potrafisz się zachować w jakimś autobusie… I że nie dasz się wtłamsić w degręgoladę... Victoria to zwycięstwo nad swoimi własnymi słabościami, słabościami codziennego dnia, że potrafimy z tego wybrnąć bo jesteśmy ludźmi.…
Adam Otręba: Ale pięknie opowiada... Bo i kiedy przychodzi czas na muzykę, to Paweł ma w samochodzie, zawsze pod ręką, niezłą kolekcję płyt, w tym i jazzowych, największych postaci jazzu…
Paweł Berger: Przede wszystkim bluesowych–tych wszystkich gości, którzy zawsze byli z nami. Ale nie słuchamy tego do bólu. Z bluesmanami, to jest czasem tak, że facet ma siedemdziesiąt kilka lat i nagrywa płytę życia…

Adam Otręba: Wszystko więc jeszcze przed nami (ha, ha ha…). Możemy się pocieszyć. Jak zaczynasz siwieć to dopiero żyć ci się naprawdę chce…, wtedy potrafisz życie docenić.
Paweł Berger: I transmisja miedzy nami a publicznością też dojrzewa. Dlatego nasza wewnętrzna kondycja jest wciąż taka.... Wręcz doskonała. Nagrywamy płyty dla odbiorców i o tym pamiętamy - jest koncert, jest odbiorca, wszystko się zgadza i to potwierdza nasze działania, że jest sens dalej pracować.

Słuchał, notował i z rzadka wtrącał się nieproszony - Jan Rezner

POST SCRIPTUM

Muzycy - Paweł Berger

Pewnego dnia, pewnego dnia
Pękło niebo
I lunął straszny deszcz
Wtedy krzyknął ktoś
I chłód ogarnął wszystkie serca
A w oczach pojawił się strach
DZIEŃ, W KTÓRYM PĘKŁO NIEBO (fragment)

I STAŁO SIĘ...


Kraj PAP, MD /2005-01-27 09:34:00 Zginął Paweł Berger z zespołu Dżem Klawiszowiec zespołu Dżem 54-letni Paweł Berger zginął w czwartek rano w wypadku busa, wiozącego członków tego zespołu. Do wypadku doszło na autostradzie A-4 w okolicach Jaworzna (Śląskie). Zespół wracał z koncertu w Rzeszowie(...). (informacja - PAP )

Czy przyjmiesz mnie mój Boże, kiedy odejść przyjdzie czas?
Czy podasz mi swą rękę, a może będziesz się bał?
(...)
Za oknem wrzeszczą ludzie - szybę stłukł, rzucony kamień
Czy wiesz jak czuję się, gdy w objęciach trzymam śmierć?
Gdy wyrok napisany, w lekarza oczach szklanych
Gdy lecą, lecą tak, jak ten malowany ptak
MALOWANY PTAK (fragment)

PAWEŁ BERGER został pochowany na katowickim cmentarzu przy ul. Armii Krajowej. W ostatniej drodze pożegnali go rodzina i przyjaciele.

Zapal świeczkę

Całość opracował i zredagował: Jan Rezner Gdańsk/ 5 luty 2005

 

www.fanclub.dzem.com.pl

 


Dodaj DŻEMprasa do ulubionych Startuj z DŻEMprasa